Makenzen prowadzi tutaj blog rowerowy

Makenziowe poziomkowanie

Żegnamy rowerok 2016

  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 30 grudnia 2016 | dodano: 30.12.2016

Od dłuższego czasu już nie piszę nic na blogu, bo trwa u mnie martwy sezon na dłuższe wypady, a zdawać relacji z przejazdów do i z pracy albo do i ze sklepu nie ma sensu. ;-) Niemniej rower w użyciu jest przez cały rok, a skoro już o roku mowa, to...
Każdy koniec roku to czas różnych bilansów i podsumowań, a także refleksji. Podsumowujemy rok w wielkiej i mniejszej polityce, w życiu prywatnym, w sporcie, gdzie się tylko da. No to jadymy z podsumowaniem rowerowym. :-) Będzie też garść przemyśleń zdredziałego (nie mylić ze zezgredziałym) filozofa. ;-)
Ogólnie to był dobry rok. Wydarzyły się w nim dwa fantastyczne zloty rowerów poziomych – jeden w Bełchatowie, a drugi ve Vsetínie (Republika Czeska). Na obu zlotach dopisała pogoda, szczególnie na tym czeskim – był to już wrzesień, a pogoda iście tropikalna (temperatury w okolicach 30 st. C). Pedałowanie w takich warunkach, gdy żar leje się z nieba, jest dość wymagające fizycznie, ale nie mniej miłe niż w innych okolicznościach. Zobaczyłam kilka ciekawych miejsc, spędziłam czas z towarzystwem na (odpowiednim) poziomie – co tu dużo gadać, było super. :-)
W sierpniu udało się nam zorganizować trzydniowy wypad w czteroosobowym poziomym gronie – „Tour de Podlaskie & Lubelskie”. Pogoda znów całkiem spoko, troszkę popadało, ale nie na tyle obficie, żeby nam zepsuć wycieczkę. ;-) Ostatniego dnia tej wycieczki wypedałowaliśmy ponad 150 km za jednym zamachem i to było dla mnie doskonałą zaprawą przed wrześniowym brevetem w Pomiechówku, do udziału w którym namówił mnie kolega Storm. Klamka zapadła tuż po powrocie z TdP&L.
Brevet był na 200 km i był to pierwszy raz w moim życiu, kiedy w ciągu jednego dnia nawinęłam na koła aż tyle kilometrów (było ich 216). Byłam z siebie taaaaka dumna! Co prawda po dojechaniu do celu stwierdziłam, że to był pierwszy i ostatni brevet w moim życiu, ale niedługo później nabrałam jednak ochoty na kolejne – to chyba coś jak to, czego doświadczają posiadacze kotów i amatorzy jedzenia chipsów: nigdy nie kończy się na jednym. ;-)
Niedługo po brevecie wpadłam na pomysł, by stworzyć na własny użytek taki projekt pod nazwą „Rekreacyjna Stówa”, polegający na tym, że raz w miesiącu w ciepłej porze roku będę sobie urządzać wycieczki rowerowe po okolicy i nie tylko, na dystansie min. 200 km. Niewykluczone, że w roku 2017 ten projekt ewoluuje w coś większego, nie tylko na prywatny użytek. Ale na razie o tym sza. ;-)
Podsumowanie za mną, to teraz czas na plany na kolejny rowerok. A te są takie, żeby trzykrotnie wziąć udział w brevecie lub czymś podobnym na dystansie min. 100 km, kontynuować projekt RS i odbyć jeszcze jakąś kilkudniową wycieczkę na poziomie na wzór TdP&L, tylko może już nieco dłuższą niż ta. ;-) Zamierzam również zastosować w praktyce lampkę Cree XML T-6, którą dostałam od Mikołaja.
Na koniec zapowiadana garść refleksji. Kilkakrotnie, wracając na rowerze z pracy, rozmyślałam sobie nad tym, co mi daje jazda rowerem. Jest to moja wielka pasja, na równi z tą żeglarską i muzyczną. Kocham wolność i przestrzeń, uwielbiam być w drodze (serio, mogłabym zagrać w jakimś filmie drogi, gdybym tylko miała ciut zdolności aktorskich ;-)), a rower – podobnie jak żeglarstwo – z tym mi się właśnie kojarzy. Bycie w ruchu i to, że mogę rowerem dojechać praktycznie wszędzie, dokąd chcę, gwiżdżąc na korki uliczne, sprawia, że wtedy czuję, iż żyję. To mnie nakręca i daje energię do funkcjonowania w codzienności. Wiatr we włosach (pardon: w dreadach), endorfinki pracujące na najwyższych obrotach, swoboda, doznania natury estetycznej (w zależności od tego, jak bardzo atrakcyjny przyrodniczo jest teren, po którym się poruszam) – to wszystko jest, jak w pewnej reklamie, bezcenne. :-)
I jeszcze te reakcje oraz różne pytania, które mi zadają spotkani po drodze ludzie – nawet te dość często się powtarzające (typu: czy to jest wygodne? – odnośnie do roweru oraz „czy to się myje?” – odnośnie do dreadów), co bywa lekko irytujące – w gruncie rzeczy są (bardzo) miłe. :-)
Czego mogę Wam i sobie życzyć na nowy rowerok? By jak najbardziej obfitował w ciekawe wycieczki i inne wydarzenia rowerowe i by sprzęt jak najmniej psuł, a dostarczał jak najwięcej radości!

minipoziomka





komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!