Grunt to prund...
-
DST
50.00km
-
Sprzęt duży biały
-
Aktywność Jazda na rowerze
...a prund to elepstryka :-) Co prawda rowery (i inne cuda) elektryczne to nie moja bike'a, w ramach ciekawostki zdecydowałam się obczaić temat, wybierając się do Żyrardowa na zlot pojazdów elektrycznych. Tego dnia była wyjątkowo piękna pogoda, pierwszy od początku kwietnia i jedyny jak dotąd taki dzień, kiedy można było włożyć coś z krótkim rękawem. Ja jednak, przyzwyczajona do arktycznej pogody, nie spodziewałam się takiego obrotu spraw przed wyjściem z domu i włożyłam długie ciuchy. Potem w trasie tego trochę pożałowałam...
Droga do Żyrardowa jest prosta jak szpadel. Ani jednego skrętu :-) zasadniczo, bo przed Pruszkowem były jakieś roboty drogowe i trzeba było je objechać bocznymi drogami. Kiedy już osiągnęłam Pruszków, stanęłam na krótki popas w McDonald's, gdzie zjadłam lody i napiłam się coca coli. I dalej w drogę. Kolejny krótki popas był już w Żyrardowie - też McDonald's i też lody, ale już zamiast coli była fanta. Musiałam też zerknąć na Google Maps celem sprawdzenia, jak dojechać do toru kolarskiego. Mimo odpalonej nawigacji trochę pobłądziłam... Tymczasem na niebie zaczęły się zbierać chmury zwiastujące opady i nawet burzę.
W końcu dotarłam do toru, wjechałam na teren obiektu i zatoczyłam parę kółek celem rozejrzenia się za znajomymi mordami, a właściwie jedną, czyli Yinem, tu na Bikestatsie figurującym jako Berwing. Nikogo jednak nie spotkałam, więc wyjechałam z terenu toru i usiadłam sobie na murku. Patrzę, a tu jadą samochody, rowery i inne rzeczy, posuwając się tak bezszelestnie, że aż zadziwiające. Samochody zrobiły na mnie wrażenie, bo nie dość, że cichutkie, to jeszcze w 100% ekologiczne, nie emitują absolutnie NIC! A gdyby tak elekryczne auta wyparły te wszystkie śmierdzące benzyniaki i dizlaki? :-) Jeden kolega później mi powiedział, że to nam raczej nie grozi, bo wszystkim tym trzęsie lobby paliwowe i "spróbuj nie kupić ropy od Araba, III wojna światowa!".
A propos kolegów, gdy już kolumna aut, rowerów i innych rzeczy wjechała na "arenę", w ślad za nimi wjechałam znów ja i tam dopadło mnie dwóch chłopaków z naszego poziomego forum. Było to nasze pierwsze spotkanie na żywo. Pogadaliśmy sobie, oni objeździli moją poziomkę, a potem schowaliśmy się pod namiotem, bo zaczęło padać. Szybko jednak przestało i znów zrobiło się słonecznie. Poparzyłam sobie przy okazji, jak po torze kolarskim posuwają... samochody - to nie zdarza się co dzień :-)
W końcu też napatoczył się Yin, z którym przegadałam większość czasu. Yin zagadał tu i tam i tym sposobem miałam okazję dosiąść kilku elektrorumaków. A gdy konsumowaliśmy karkówkę z grilla, pojawił się Storm.
Po obiedzie spróbowałam jeszcze obłaskawić jednego cruzbike'a analogowo, czyli korzystając z napędu nożnego, i okazało się, że żadna wielka filozofia, tak jak w 2012 r. na naszym zlocie w Szczecinie. Kto wie, może kiedyś sobie takiego cruza sprawię :-)
Czas mijał szybko i przyjemnie, ale w końcu zrobiło się późno. Miałam w planie powrót rowerem, ale z racji późnej pory wybrałam powrót pociągiem. I chyba słusznie, bo przed Dworcem Zachodnim nagle lunęło.
A teraz... coraz bliżej brevet na Roztoczu i Kaszeberunda!