Na kole po České republice! (den 3 (7))
-
DST
62.00km
-
Sprzęt duży biały
-
Aktywność Jazda na rowerze
Na sobotę był zaplanowany dzień lajtowo-spacerowy, ale i tak było trochę emocji związanych z jazdą pod górkę. I to nie byle jaką -- tylko słynny Svatý Kopeček, który w 1995 r. nawiedził papież Jan Paweł II. Znajdują się tu jego relikwie oraz kopia figury Praskiego Dzieciątka Jezus (Pražské Jezulátko).
Po około 40-minutowym odpoczynku na szczycie pojechaliśmy nieco inną drogą do twierdzy Radikov, którą oczywiście zwiedziliśmy.
Wracając zatrzymaliśmy się na obiad, na który był gulasz. Rozdzielał go kucharz, który, jak się okazało, bardzo dobrze władał językiem polskim -- nauczył się go, oglądając polską telewizję. No fakt, to jest sposób, kiedy nie ma z kim na co dzień pogadać. :-)
Wracamy też już indywidualnie. Ja jadę z kilkorgiem Polaków i parą Słowaków, którzy nie do końca nam wierzyli, że znamy trasę do kempu ;-))) To znaczy posiadacze nawigacyj znają. Bo ja to na dwóch metrach kwadratowych zabłądzić potrafię...
W drodze dowiaduję się, że tego dnia zmarł Grzegorz Miecugow. Zaskoczenie totalne. Coś zresztą ten zlot obarczony dawką pecha: ten złamany obojczyk, nagłe wezwanie Lecha z urlopu do pracy (miał wracać ze mną i Dziaśkiem na rowerach do Warszawy), śmierć Miecugowa, a dzień wcześniej jeszcze zmarł mój kolega, o czym dowiedziałam się już w Polsce.
Ale nie ma co schodzić w smutne rejony. Wieczorem czekała nas tradycyjna jazda świateł, czyli nocna parada z kempingu na rynek w Šternberku na rowerach oświetlonych czym się dało (choć nie wypadło to tak imponująco jak dwa lata temu w Uherským Brodzie), a potem zwiedzanie dawnego klasztoru augustianów i muzeum rajdów samochodowych. Było już bardzo późno, jak wróciliśmy na kemping, a tu jeszcze wezwanie na pożegnalne ognisko i winko domowej roboty! Cudowny finał cudownej imprezy.