Na kole po České republice! (den 4 (8)) -- wracamy
-
DST
121.00km
-
Sprzęt duży biały
-
Aktywność Jazda na rowerze
To już niestety koniec zlotu, wszyscy rozjeżdżają się po domach; z siedmioosobowej ekipy, która przyjechała do Šternberka z Polski na rowerach, w drogę powrotną udajemy się tylko we dwójkę, tj. Dziasiek i ja. Na początek "coś za coś" -- w środę zjeżdżaliśmy 9-kilometrowym zjazdem do miasta, a dzisiaj trzeba było się na niego wspiąć z powrotem. Pedałowaliśmy sobie na luziku 7 km/h i upłynęła dobra godzina, zanim osiągnęliśmy szczyt.
Znaczna część trasy pokrywała się nam z trasą środową, ciut inaczej tylko dojechaliśmy do Budišova nad Budišovkou. Bardzo pożałowaliśmy tego ciuta inaczeja, bo wpakowaliśmy się w brukowaną drogę biegnącą wzdłuż poligonu wojskowego. Droga ta ciągnęła się przez wiele kilometrów i nie obyło się też bez pchania rowerów pod 12-procentowe podjazdy.
W Budišovie chcieliśmy zjeść obiad, ale w innym miejscu niż to, w którym się stołowaliśmy we środę (czas się tam zatrzymał chyba w ČSSR). Zapytałam w jednym pubie o jakąś żarciownię w mieście i skierowano nas na kemping pod miastem, gdzie była restauracja. Obiad był pyszny! Opchnęłam wielgachny kuřecí řízek na žampiónech z frytkami, który miał mi zapewnić energię na resztę dnia, bo planowaliśmy nocleg w pensjonacie we Fryčovicach koło Frýdku-Místku. Zajechaliśmy tam już po zmroku. Na miejscu miły akcent, bo okazało się, że właścicielka penzionu mówi trochę po polsku -- jej babcia była Polką.
Chcieliśmy sobie jeszcze zaliczyć wieczorne piwko, ale okazało się, że zupełnie nie ma gdzie go kupić -- nawet stacja benzynowa czynna tylko do 21.00! Wobec tego poszliśmy spać, by nabrać sił na najbardziej wymagający odcinek trasy z Fryčovic do Krakowa.