Szlachetne zdrowie...
-
DST
3.50km
-
Aktywność Jazda na rowerze
Kiedy mistrz Kochanowski pisał fraszkę, której początek posłużył za tytuł niniejszego posta, ludzie mieli przerąbane. Kiedy cokolwiek zaczynało szwankować w sprawach zdrowotnych, nie mogli tak sobie odpalić w necie portalu "Znany lekarz", wyszukać najlepszego z najlepszych specjalistów i się do niego udać. My, współcześni, mamy pod tym względem o wiele lepiej... ale wtedy nie było też tylu chorób cywilizacyjnych.
Krzywe jak zmutowany znak zapytania kręgosłupy to znak (he he) naszych czasów... Siedząca robota, czytanie w łóżku, garbienie się, zakładanie nogi na nogę... Jest tyle sposobów, żeby sobie popsuć najważniejszy element szkieletu, który ma nam służyć całe życie.
Ja jestem krzywa niemal od zawsze. Z uwagi na jakieś komplikacje prenatalne mam lewą nogę krótszą o 1,5 cm, a co za tym idzie - pokiereszowane kompletnie wszystko. Nawet szczęka - mam tyłozgryz i dolną szczękę przesuniętą w bok, nie pamiętam w który.
A jeśli dołożyć do tego fatalne nawyki...
Ca. 15 lat pracy przy kompie w łóżku, z laptopem na brzuchu, z wysoką poduszką pod głową. Broda na klatce piersiowej.
7 lat pracy korektorskiej na papierze, który leży na biurku. Plecy wygięte w pałąk, głowa wisząca 10 cm nad kartką, bo wzrok do d...y.
I wreszcie... niestety... tyleż samo lat jazdy na rowerze poziomym o konstrukcji wymuszającej przyciąganie brody do klatki piersiowej.
To się musiało wreszcie kiedyś zemścić. Dziś już nasuwają mnie całe plecy, barki, ból z jednego miejsca na styku barków i szyi promieniuje po całym korpusie. Słowem - nie jest dobrze.
Dziś pojechałam do pracy publicznym rowerem miejskim Veturilo, który zwróciłam po drodze w stacji najbliższej mojej pracy, dalszą drogę pokonałam piechotą. Dlatego w poście nie określiłam roweru. O ile w tamtą stronę nie ma problemu, by wypożyczyć rower (stacja koło mojego domu jest zawsze pełna), tak w drogę powrotną już jest kłopot. Na stacjach w centrum miasta pozostają pojedyncze sztuki rowerów, a wszystkie popsute. A to flak, a to zerwany łańcuch, a to uszkodzony dynks do regulacji wysokości siodełka... Niektóre rowery rozklekotane niemiłosiernie. Lubię Veturilo, parę razy bardzo się przydało, ale szkoda, że ludzie nie szanują tych rowerów. Widziałam kiedyś nawet jakąś szmatę wkręconą w napęd, nie dało się jej w żaden sposób stamtąd wyciągnąć...
A ja dzisiaj się czuję tak jak wygląda ten rower ze zdjęcia... W tym tygodniu muszę się zapisać do ortopedy i jak Bóg da i partia pozwoli, to zrobić porządny rentgen, a jeszcze lepiej tomografię szyjnego odcinka kręgosłupa, bo ewidentnie tam coś się dzieje... coś nieciekawego... I koniecznie wdrożyć jakąś terapię. To znaczy ćwiczenia. Nie ma żartów, kręgosłup ma mi służyć teoretycznie jeszcze przez kilkadziesiąt lat, więc czas najwyższy wdrożyć plan naprawczy, póki jeszcze nie jest na to za późno... A czterdziecha wisząca nad głową to chyba ostatni - że tak pozostanę przy rowerowym temacie - dzwonek...