Jak pachnie normalność
-
DST
20.00km
-
Sprzęt mały czerwony
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dzisiaj po raz pierwszy od już nie pamiętam kiedy wyprowadziłam rower na dłuższy spacer niż tylko do pobliskiej (ok. 300 m) Biedry czy ciut mniej pobliskiego (ok. 2 km) Lidla. Tzw. ważna życiowa potrzeba była :-) Pojechałam bowiem po odbiór samochodu z naprawy. Ach, jak cudownie jest posmakować ciut wolności, ciut - bo od tego dnia oficjalnie "aresztowano" nam twarze. Uzbroiłam się więc w maskę 3M Aura 9322+, dosiadłam małego czerwonego rumaka (wzięłam ten rower, żeby móc go potem wygodnie upchnąć do samochodu) i pomknęłam ku przygodzie, a konkretnie ku Okęciu. Po drodze popatrywałam, czy gdzieś nie czyha na mnie w krzakach policja, w razie czego to ja mam ważną życiową potrzebę :-)
Kiedy jechałam wzdłuż Doliny Służewieckiej, trąbnął na mnie przyjaźnie chłopak jadący ulicą samochodem, pomachał do mnie i pokazał kciuk w górę. Odmachałam mu i pojechałam dalej. Po kilku kilometrach niespodzianka - gdzieś w okolicy ul. Rzymowskiego usłyszałam: "Hej, to znowu ja!". Był to ten sam chłopak, który mnie mijał wcześniej. Zapytał, jak mi się jedzie w masce. Odpowiedziałam, że tak sobie, mogłoby być lepiej. W gruncie rzeczy nie było tak źle: oddychało się całkiem przyzwoicie (niestety w głównej mierze ustami, bo mam wiecznie zapchany nos, pamiątka po wrześniowym zapaleniu zatok), twarz się specjalnie nie pociła.
Po drodze naliczyłam aż 19 osób bez masek, a także trzy razy natknęłam się na policję, ale nic ode mnie nie chciała.
Pogoda była fantastyczna, tylko chwilami wiał okrutny mordewind, a dodatkowym utrudnieniem był flak, którego złapałam, mając jeszcze ok. 3 km do celu. Na tym flaku jakoś się doturlałam do warsztatu. Niestety przy małym rowerku nie wożę pompki ani dętki na zmianę, no cóż, uczymy się na błędach, choć lepiej na cudzych niż własnych. ;-)
A od poniedziałku będzie można swobodnie wychodzić na rower lub pobiegać, można będzie chodzić do parku i do lasu! No nareszcie znoszą te durne zakazy!