Zlot rowerów poziomych w Grodźcu - dzień 1
-
DST
75.00km
-
Sprzęt Niebieściuch (a.k.a. duży niebieski)
-
Aktywność Jazda na rowerze
Poprzedniego dnia rano wsiadłam w swojego makenziolota i ruszyłam na południowy zachód, by wziąć udział w (w oficjalnej numeracji chyba już XIII) Zlocie Rowerów Poziomych. Był to dla mnie jubileuszowy, 10. zlot (pierwszy, w którym uczestniczyłam, miał miejsce w 2011 r. w Turawie k. Opola i od tamtej pory nie opuściłam ani jednego), połączony z kolejnym "świętem" - piątymi urodzinami moich dreadów (w przeddzień jednego zgubiłam, szlag! W sumie od 2015 r. zgubiłam dwa). No i jak na jubileusz przystało, zlot miał trwać cztery dni, a nie dwa! Super.
Baza mieściła się w zamku Grodziec, do którego prowadziła kręta droga ostro pod górę, ciągnąca się przez dwa kilometry. Piękne miejsce, wymarzone na taką okoliczność!
Pierwszego oficjalnego dnia zlotu pojechaliśmy zwiedzić krainę wygasłych wulkanów i wdrapać się na "śląską Fudżijamę", czyli Ostrzycę Proboszczowicką. Rowerem się tam wjechać oczywiście nie dało, ale dało się wejść na "autonogach". Gdy dojeżdżaliśmy do podnóża Fudżijamy, zaczęło kropić, a w trakcie jej zdobywania rozpadało się na dobre. Widoki zasłoniły nam opary mgły czy czego tam. Ale i tak było fajnie, lubię chodzić po górach, a tak rzadko mam okazję...
Gdy wracaliśmy do zamku, lało jak z cebra. Wszyscy przemokliśmy do ostatniej z ostatnich suchych nitek. I w tym zacinającym deszczu wdrapałam się rowerem na zamkowe wzgórze. Buty po tej wycieczce jeszcze w dniu wyjazdu ze zlotu były wilgotne.
A teraz słówko o moim nowym rowerze, bo był to jego dziewiczy zlot. Jak to zap...la! Sama radość. Wystarczy lekko naprzeć na pedał, a Niebieściuch rusza z kopyta i dosłownie pruje. Nawet mi przyszło do głowy, żeby z tego tytułu go przechrzcić. ;-) W sumie może być dwojga imion, a właściwie trojga (to trzecie imię to duży niebieski). Szczegóły w następnym wpisie. :-)
W tle widoczna Ostrzyca Proboszczowicka vel śląska Fudżijama
Typowo wulkaniczny krajobraz
W czym my, kwiatki z "Bożego poletka", jesteśmy gorsze od tych wybajerzonych z ogrodu botanicznego, hę?