Makenzen prowadzi tutaj blog rowerowy

Makenziowe poziomkowanie

Więc pijmy piwo, szwoleżerowie... czyli uwertura do Kaszebe Rundy

Niedziela, 6 czerwca 2021 | dodano: 08.06.2021

Tego dnia w ogóle nie planowałam wycieczki - myślałam co najwyżej o tym, by ostatni dzień tzw. długiego weekendu spędzić w hamaku z książką. Jednak kiedy rano zobaczyłam u kolegi na FB apel o dołączenie do wycieczki, której punkt startowy znajduje się kilka kilometrów od mojego domu, podjęłam spontaniczną decyzję: jadę! I absolutnie tej decyzji nie żałuję!
Z dwoma znajomymi - Stefanem i Jerzym - spotkaliśmy się na stacji PKP Radość, skąd ruszyliśmy do Sulejówka. Po drodze tak sobie myślałam: jaki fajny świat jest po lewej stronie torów kolejowych tzw. linii otwockiej! I przy okazji terra incognita. A żeby było jeszcze ciekawiej, przejeżdżaliśmy koło szpitala, w którym się urodziłam. Zapuściłam się w te okolice po raz pierwszy od prawie 42 lat. ;-)
Naszym celem nr I był pomnik Józefa Piłsudskiego i jego letnia rezydencja, czyli dworek Milusin. Przy pomniku akurat spotkaliśmy rekonstruktorów historycznych na koniach. Konie na widok naszych rowerów stanęły jak wryte i po chwili zaczęły odstawiać harce. Jeźdźcy poprosili nas, abyśmy się oddalili. No cóż, kiedyś koń mi się wystraszył porzuconej w lesie wytłoczki od jajek...
Chcieliśmy obejrzeć dworek, ale nie było to możliwe. Raz, że jest nieczynny z powodu remontu, a dwa - z zewnątrz zupełnie niewidoczny. Aby go obejrzeć z bliska, trzeba przejść przez muzeum (zabudowane paskudnym wysokim murem), a bez sensu płacić za bilet, jeśli tylko chce się zobaczyć dworek z zewnątrz. W związku z tym zwinęliśmy się stamtąd i pojechaliśmy zrealizować kolejny punkt wycieczki - Ossów.
Po drodze strasznie nabłądziliśmy. Wylądowaliśmy na ruchliwej drodze wojewódzkiej na Węgrów. Kiedy Stefan się zorientował, że daliśmy plamę, zaczął szukać możliwości dojazdu do Ossowa i okazało się, że droga do tegoż jest wyłączona z ruchu, a objazdem można dotrzeć, a i owszem, ale trzeba nadrobić wiele kilometrów. Mimo wszystko postanowiliśmy sprawdzić, czy bezpośrednia droga jest przejezdna dla rowerów. Okazało się, że jest. I nie tylko dla rowerów. Brak robotników i niedziela sprawiły, że zakaz ruchu na tej drodze złamało sporo samochodów.
Droga była fantastyczna! Po lewej las, po prawej las... I tak dojechaliśmy do wioski Cięciwa, a tam trafiliśmy na szpetny okrąglak z globusem na dachu, a na posesję prowadziła brama ze szkaradnymi kolumnami z orłami na szczycie. Cały obiekt wyglądał na niedokończony i był wystawiony na sprzedaż lub wynajem, wyglądało to tak, jakby inwestor chciał się pokazać, jaki to jest ą fą fą i nagle zabrakło mu pieniędzy. Co ciekawe, stopień zaniedbania tego architektonicznego kuriozum wskazywał na to, że jego kupnem lub wynajmem nie interesuje się pies z kulawą nogą.





Po opuszczeniu tego osobliwego miejsca ruszyliśmy w stronę Ossowa i tam nagle wyprzedziły nas dwie dziewczyny na kolarzówkach. Stefan rzucił się za nimi w pościg na swoim elektryku,a ja za nim na moim niebieskim ścigaczu. W końcu go dopadłam, a dziewczyny na kolarkach tyle widzieliśmy.
W końcu Ossów, a tam - pokazy kawaleryjskie w wykonaniu szwoleżerów-rekonstruktorów. Popatrzyliśmy sobie, pojedliśmy, po czym podjechaliśmy do kaplicy upamiętniającej żołnierzy, którzy w tym miejscu stoczyli decydujący bój z napierającą na Warszawę bolszewią. Za komuny miejsce to było skromne, nierzucające się w oczy, bo... wiadomo. Ówczesnej władzy raczej było to nie w smak.



No i potem już z Ossowa przez Rembertów do Anina na lody i lemoniadę, a następnie z Anina do Międzylesia na piwo i coś na ząb. Stefan postanowił wracać do domu rowerem, żeby dokręcić do stówy, a my z Jerzym towarzyszyliśmy mu do miejsca, z którego miałam już tylko kilkaset metrów do domu. To był fantastyczny dzień! Oj, plułabym sobie w brodę, gdybym nie podjęła tej spontanicznej decyzji, że jadę.
A już za kilka dni Kaszebe Runda!




komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!