Wieczorna tycia wycieczunia
-
DST
40.00km
-
Czas
02:30
-
VAVG
16.00km/h
-
Sprzęt duży biały
-
Aktywność Jazda na rowerze
Chociaż na to nie zasłużyłam, bo nie zrobiłam tego, co do mnie należało, pojechałam sobie wczesnym wieczorem na taką mini wycieczkę ;) w przybliżeniu drobne 40 km. Najpierw pojechałam do sklepu rowerowego na Nowowiejską, żeby zapytać, czy sprowadzili dla mnie lusterko rowerowe, ale nie sprowadzili. Kiedy wychodziłam ze sklepu, podeszła do mnie dwójka zaniedbanych dzieciaków, widać, że patologia w najczystszej postaci, i zaczęła wypytywać o rower:
- A co to jest? - pyta ok. 10-letni chłopczyk.
- Rower poziomy - mówię i demonstruję, jak się na tym siedzi i pedałuje.
- Co to jest? - pada znów pytanie.
- Pojazd kosmiczny - odpowiadam.
- To znaczy?
- No, rower poziomy - tłumaczę.
Do rozmowy włącza się nieco starsza dziewczyna i pyta, czy trudno się na tym jeździ i oznajmia, że chciałaby się na takim czymś przejechać. Po udzieleniu odpowiedzi na pytanie szybko się zmyłam, po czym ruszyłam w Al. Niepodległości. Gdzieś po drodze na światłach z jednego z aut wychylił się kierowca i pyta, czy trudno się na tym jeździ (znowu to samo ;)) i czy się nie męczę, bo wyglądam, jakbym się męczyła. Potem spytał, czy jestem początkująca, czy jeżdżę od dłuższego czasu, zdążyłam szybko odpowiedzieć i trzeba było ruszać, bo zapaliło się zielone.
Przy Dolinie Służewieckiej udałam się w stronę Al. KEN i prościutko do Lasu Kabackiego. Ponieważ zaczęło się już ściemniać, nie wjechałam do lasu, chociaż miałam wielką ochotę, tak było fajnie, świerszcze cykały, wokół cisza, przyroda i piękny jej zapach zamiast smrodu spalin i gwaru miasta... Jak trafi się dzień, w którym będę miała trochę więcej czasu, wybiorę się może do Kampinosu. Rozochociłam się na Zlocie (chociaż tam sporo jednak pomykaliśmy głównymi drogami, a terenu było mało) i zapragnęłam doświadczyć więcej tete-a-tete z przyrodą.
Wracając zabłądziłam gdzieś między blokami i przejeżdżając wąską osiedlową alejką, mijałam jakiegoś ojca z kilkuletnią córką, wreszcie ktoś obeznany z tematem, bo usłyszałam taki oto dialog:
- O! Rower poziomy!
- A co to?
- Rower, którym się jeździ poziomo.
Proste jak szpadel ;)
Kolejna niespodzianka przy węźle na wysokości Doliny Służewieckiej. Ścieżka rowerowa bezsensownie skręca tam w lewo, a potem wiedzie na jakieś rozkopy i wertepy z pełnym wyborem rozmaitych przeszkód, w tym schodów. Przedarłszy się przez tę gmatwaninę, dotarłam do Wisłostrady i śmignęłam do domu, zahaczając po drodze o sklep. A dojeżdżając do niego wywinęłam niezłego orła, oczywiście na prawą stronę i OCZYWIŚCIE znów mi się przygięła manetka do zmiany przerzutek. Na forum.poziome.pl toczy się właśnie dyskusja o rozwiązaniu problemu Poziomcinej kierownicy i ta gleba potwierdziła, że jest to jednak konieczne.
Na koniec okazało się, że muszę jeszcze pojechać na Pocztę Główną, co też uczyniłam. A teraz Poziomcia śpi sobie w rowerowym porcie i czeka na kolejny dzień, kiedy to mnie powiezie do pracy. Cieszę się, bo lubię moją chałturkę i sprawia mi ona dużą przyjemność :)