Makenzen prowadzi tutaj blog rowerowy

Makenziowe poziomkowanie

Konstancin i okolice

  • DST 50.00km
  • Czas 05:00
  • VAVG 10.00km/h
  • Sprzęt duży biały
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 15 września 2011 | dodano: 15.09.2011

O 15.00 wyruszyłam w kierunku Wilanowa, gdzie umówiłam się z poznanym na zlocie kolegą i pojechaliśmy do Konstancina na lody. Pokręciliśmy się też przez chwilę po Parku Zdrojowym. A na lodach miało miejsce miłe zdarzenie - nasze poziomki spotkały się z uznaniem pewnej obywatelki Chin, która takie cudo widziała po raz pierwszy w swoim skośnookim życiu.
Potem pojechaliśmy do Słomczyna, gdzie zwiedziliśmy kościół, a przy okazji pogawędziliśmy chwilę z tamtejszym księdzem, który również okazał się praktykującym rowerzystą, choć pionowym. A następnie uderzyliśmy na Cieciszew, a następnie przez Piaski, Gassy, Czernidła i Łęg dojechaliśmy do skrzyżowania gdzie lewa odnoga wiodła do Habdzina, a prawa do Opaczy. No i trochę pobłądziliśmy, bo niepotrzebnie skręciliśmy w prawo, co się okazało podczas chwilowego postoju tamże. Ale też twórczo go wykorzystaliśmy - ja poświęciłam się pałaszowaniu winogron, a Maciek rozwiązał problem niedziałającej przedniej przerzutki w Poziomci.
Potem zawróciliśmy i przez Habdzin dotarliśmy do Konstancina, a za miastem odbiliśmy na Powsin, gdzie odkryliśmy smaczną i zdrową ścieżkę rowerową ;) Cacuszko! Żeby takie były w Warszawie...
Gdy wyjechaliśmy na PRL-owski relikt, czyli ścieżkę na Przyczółkowej, nagle wyprzedził nas jakiś facet na pionowcu, co Maciek skomentował w jakichś niezapamiętanych przeze mnie słowach, a ja na to: Ha! Nie daruję! - i dawaj po pedałach. Rzuciłam się w pogoń za nim jak lew za antylopą, ale... zgubiłam przy tym lampkę przednią i "zwierzyna" czmychnęła, na co Maciek rzekł: "Pycha została ukarana" ;)
Potem skręciliśmy w Al. Wilanowską i dojechaliśmy do Puławskiej, gdzie wskoczyliśmy na ścieżkę, a potem sru! - prosto do centrum. Ponieważ miałam tam co nieco do załatwienia, na Żelaznej pożegnałam się z Maćkiem i poszłam do swoich spraw, po czym wróciłam do domu. No i teraz dogorywam, bo się uchetałam niewąsko.
Nie wiem, ile kilosów wypedałowałam, jak Maciek obliczy, wpiszę odpowiednią liczbę we właściwe okienko. A tymczasem podaję wartość orientacyjną.
Jutro praca, więc wycieczki nie będzie, ale może w sobotę? Coś się wymyśli :)




komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!