Makenzen prowadzi tutaj blog rowerowy

Makenziowe poziomkowanie

Majówka z przygodami

  • DST 78.00km
  • Sprzęt duży biały
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 2 maja 2013 | dodano: 06.05.2013

No, to limit przygód na jedną osobę w dwa dni (2 i 4 maja) został już wyczerpany...
2 maja wyruszyłam w trasę do jednej wioski w okolicach Jadowa/Łochowa. No i wściekłam się, bo na ten dzień nie zapowiadali deszczu, a tu, ledwie dojechałam do przedmieść Warszawy, zaczęło kropić. Myślałam, że to przejdzie, ale deszcz się rozkręcił i gdy wyjechałam z Ząbek, już regularnie lało. Postanowiłam jednak kontynuować podróż. Dojechałam do Jadowa i dalej skierowałam się w stronę DK 50 na Łochów, ale nie byłam pewna, czy dobrze pojechałam, bo droga jakoś nie wyglądała mi znajomo (jechałam tamtędy już w zeszłym roku), więc zawróciłam, żeby spokojnie spojrzeć na mapę w GPS-ie i upewnić się co do kierunku dalszej jazdy. Okazało się, że jednak pojechałam dobrze, więc znów ruszyłam.
Wyjechałam w końcu na 50-kę. Było już ciemno i lało, a koło mojego ucha co chwilę śmigały tiroloty - rosyjska ruletka normalnie. Po chwili skręciłam w lewo, zgodnie ze wskazaniami GPS-a, jadę, jadę, a tu nigdzie żadnej drogi w kierunku na Barchów, który wpisałam jako cel podróży. Wylądowałam gdzieś na jakiejś błotnistej polnej drodze i znalazłam się nad rzeką. No to odwrót i znów pedałuję do 50-ki, bo może za wcześnie skręciłam... No i tak istotnie było.
Wreszcie dojechałam do Barchowa, stamtąd jeszcze 2 km do celu, była już 22.00, gdy w końcu dotarłam - kompletnie mokra, bez ciuchów na zmianę, bo wszystko w sakwach też mokre jak gnój.
--
4 maja była piękna pogoda i cieszyłam się na przyjemną podróż powrotną, ale niezbyt długo. Najpierw, przy wyciąganiu roweru z komórki, okazało się, że mam kapcia w tylnym kole. Zmieniłam więc dętkę. Ruszam w trasę, a tu słyszę, że coś mi ociera w tylnym kole... Zsiadłam z roweru, patrzę - nic. Za to zauważyłam, że w przednim kole dętka wyłazi na wierzch. Ogarnęłam usterkę, wsiadam, jadę dalej - ciągle coś ociera. Zatrzymałam się, obejrzałam i... zobaczyłam, że tylne koło jest niedokręcone! Dokręciłam je, ale pedałowało się jakoś dziwnie ciężko. Postanowiłam, że chrzanię to...
W końcu skręciłam z 50-ki na Jadów. A tu po chwili... blokada tylnego koła i koniec wycieczki. Okazało się, że jakimś dziwnym trafem przerzutka zaklinowała się pomiędzy szprychami. Nie mogłam jej wyciągnąć, więc ją odkręciłam i za cholerę nie mogłam przykręcić z powrotem. Mocowałam się z tym dobre 40 minut. Szczęśliwie znalazły się jakieś trzy dobre dusze, które zatrzymały samochód i zaoferowały pomoc. Przy próbie wkręcenia przerzutki na miejsce goście stwierdzili, że jest uszkodzony gwint wewnątrz oczka w haku do mocowania przerzutki i nie da się jej wkręcić. Poprosiłam, żeby spróbowali chociaż prowizorycznie ją umocować, żebym mogła pójść na piechotę do Barchowa do pociągu, ostatecznie jakoś ją przykręcili, ale w niewłaściwej pozycji (inaczej się nie dało), tak że w sumie dało się jechać, ale bez zmiany biegów. I całe szczęście, bo musiałabym dymać na piechotę 5 km...
No i taki był finał. Rower mam unieruchomiony i dzisiaj (6 maja) zaiwaniam z nim do serwisu.




komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!