Makenzen prowadzi tutaj blog rowerowy

Makenziowe poziomkowanie

Wpisy archiwalne w miesiącu

Styczeń, 2017

Dystans całkowity:21.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:02:00
Średnia prędkość:10.50 km/h
Liczba aktywności:3
Średnio na aktywność:7.00 km i 0h 40m
Więcej statystyk

Praca wte i wewte

  • DST 7.00km
  • Czas 00:40
  • VAVG 10.50km/h
  • Sprzęt duży biały
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 24 stycznia 2017 | dodano: 25.01.2017

Tegoroczną zimę znoszę nad wyraz dobrze, choć nienawidzę tej pory roku jak zarazy (ale i tak wolę zimę niż jesień). Zimowa jazda rowerem jest naprawdę przyjemna, szczególnie jak na chodnikach i ulicach leży cieniutka warstwa białego puszku. Polska jest krajem, w którym można doświadczyć wszystkich czterech pór roku i w sumie da się z tego cieszyć :o)
Polacy, na rowery! Odklejcie tyłki od foteli samochodowych, będzie przyjemniej, zdrowiej, a niekiedy nawet szybciej!
PS Tego dnia smog większy niż w Krakowie (WTF?!), więc of kors maska na facjacie. I nawet lepiej mi się oddychało niż w piątek (nie pojawił się również ból głowy) - da się przyzwyczaić :o)



Hannibal Lecter na rowerze, czyli wrażenia po jeździe w masce antysmogowej

  • DST 7.00km
  • Czas 00:40
  • VAVG 10.50km/h
  • Sprzęt duży biały
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 20 stycznia 2017 | dodano: 20.01.2017

Smog. Medialny temat numer jeden pierwszej połowy stycznia 2017. W sumie był „od zawsze”, tylko jakoś nie zwracałam nań uwagi, oddychałam sobie jak co dzień warszawskim powietrzem. Nie poświęcano mu też zbyt wiele tej uwagi w głównych wydaniach serwisów informacyjnych i na czołowych portalach www. Statystycznemu Kowalskiemu kojarzył się głównie z Krakowem. A tu nagle zaczyna być o nim głośno i okazuje się, że jest nie tylko na południu, ale i w centralnej Polsce, w tym również w Warszawie. W końcu też poczułam go własnym nosem.
Zainteresowałam się tematem bliżej i w związku z tym, że jadąc na rowerze, zasysam w płuca tego syfu więcej niż spacerując, pewnego dnia zdecydowałam się na zakup maski antysmogowej. Dzisiaj powietrze z gatunku „jak cię mogę”, najgorsze (chwilowo) minęło, ale szału nie ma, więc postanowiłam przetestować maskę w drodze do roboty i z powrotem. Że ludzie będą się gapić, tym się zbytnio nie przejmowałam, bo i tak się na mnie gapią z racji dziwnego roweru i po trosze też dreadów ;-) No ale do sedna.
Moja maska to wersja „sport”, neoprenowa, z dwoma zaworami bocznymi, przewidziana do większego wysiłku fizycznego. Sama maska nie jest jakoś specjalnie niewygodna, może trochę uciska blaszka na nosie. Oddychało mi się w tym... dziwnie. Ciężkawo. O ile nosem wciągnąć powietrze od biedy się udawało, o tyle o wydechu już nie było mowy, bo to był bardziej wysmark (z nosa zaczęło mi ciec) niż wydech ;-) więc oddychałam ustami. Jechałam raczej dostojnym, emeryckim tempem, bez wysilania się – większy wysiłek musiałam włożyć w podjazd Książęcą, a tam już robiłam bokami jak perszeron. Cudów nie ma, komfort oddychania w masce jest nieporównanie mniejszy niż bez maski, momentami trochę było też czuć spaliny, ale ogromny plus jest taki, że nie parują okulary i jest ciepło w twarz, więc na mroźne dni fajna sprawa (ze względu na parujące okulary nie mogę niestety jeździć w buffie).
W drodze powrotnej jazdy pod górkę już nie ma, jazda spokojniejsza, bo nigdzie się nie śpieszyłam, starałam się nie pamiętać, że mam na twarzy maskę i normalnie jechać jak gdyby nigdy nic, ale i tak z ulgą ją zdjęłam po dojechaniu do celu. Zarówno po pierwszej, jak i drugiej jeździe zauważyłam też pewien objaw, być może właśnie związany z utrudnionym oddychaniem – chwilowy ból (czy może jakiś dyskomfort) mniej więcej w okolicy lewej skroni.
Tytułem podsumowania: jeśli stężenie pyłów PM10 i PM2,5 w powietrzu będzie zbyt duże – tak, będę jeździć w masce. Może jakoś się przyzwyczaję :-)

20170120_213118-1




Pierwsza jazda w nowym roku

  • DST 7.00km
  • Czas 00:40
  • VAVG 10.50km/h
  • Sprzęt duży biały
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 6 stycznia 2017 | dodano: 06.01.2017

(Wpis dedykowany panu ministrowi spraw zagranicznych Witoldowi Waszczykowskiemu)

Dzisiaj zainaugurowałam sezon 2017 :) Pogoda była cudowna: słoneczko, zero opadów, tylko trochę tego białego g**na zalegało na niektórych chodnikach i tych drogach dla rowerów, które akurat nie były odbiałogównione. Temperatura wynosiła jakieś -15 C. Ubrałam się ciepło i popedałowałam do roboty. W mrozie niestety pedały nie za bardzo chcą się kręcić i jedzie się jakby jezdnia zamiast asfaltem była pokryta gumą do żucia.
W każdym razie nie byłam tego dnia jedyną rowerzystką na mieście, więc... panie ministrze, można? Można! A jeśli można, to trzeba, jak mówiła moja pani od matematyki z podstawówki. Co prawda dotyczyło to skracania ułamków, ale nic nie stoi na przeszkodzie, żeby to przełożyć na inne dziedziny życia ;-)
Na koniec taki miły dialog, który wywiązał się między mną a kolegą z pracy:
- Ty dziś przyjechałaś rowerem?
- Tak.
- Ty zdziczała dziewczyno!
[KURTYNA]

PS Muszę sobie tylko kupić jakiś "namordnik" dla ochrony twarzy przed zimnem, najlepiej z dziurami, żeby mi okulary nie parowały...

zimorower