Makenzen prowadzi tutaj blog rowerowy

Makenziowe poziomkowanie

Na lody

Poniedziałek, 8 czerwca 2020 | dodano: 09.06.2020

Miała być szybka wycieczka na Lody z Michalina, a wyszła całkiem zacna wycieczka jak na wieczorny relaks po pracy. Uwielbiam lody, latem mogłabym je jeść codziennie. Od dziecka jestem wierna lodom z lodziarni Babcia Hela, które mój ojciec określał jako najlepsze w Europie i się z nim zgadzam :-) Tymczasem w ramach researchu, co się znajduje (w miarę) niedaleko mojego nowego miejsca zamieszkania, śledzę ruch w fejsbukowej grupie mojej dzielnicy, a tam co rusz ktoś coś poleca albo pyta innych, gdzie znajdzie to czy tamto. Tak trafiłam na informację o lodach z Michalina, które ponoć biją na głowę te od Babci Heli. Musiałam więc to obadać. Zjadłam cztery kulki o następujących smakach: kawa z whisky (nie lubię ani kawy, ani "nalewki na myszach", ale byłam ciekawa tych lodów), mango, owoce leśne i jabłko. Lody okazały się całkiem smaczne, o konsystencji podobnej do tych od Babci Heli. Będę tam zaglądać częściej.
Wrócić postanowiłam nie tą samą trasą, którą przyjechałam. A przede wszystkim myślałam, że ode mnie do Michalina jest bliżej niż w rzeczywistości... I tak się zrobiło 24 km. :-)




Giro di ziemia garwolińska

Sobota, 23 maja 2020 | dodano: 24.05.2020

Historyczny dzień! Tego dnia bowiem odbyłam swoją pierwszą w tym roku dłuższą wycieczkę, w dodatku pierwszą dłuższą wycieczkę na Niebieściuchu. Wystartowaliśmy w sześć osób z Wilgi i pojechaliśmy najpierw do Łaskarzewa, a potem krążyliśmy po ziemi garwolińskiej, na początek zahaczając o ośrodek wypoczynkowy gdzieś koło bodajże Woli Życkiej. Zrobiliśmy tam krótki popas, wypiliśmy herbatę i kawę. popatrzyliśmy sobie na wodę z punktu widokowego. Ośrodek jest położony w zacisznym miejscu, z dala od zabudowań, do tego teraz kompletnie pusty, bo koronasyf i jeszcze nie sezon. Potem pojechaliśmy zerknąć, co słychać na Farmie Iluzji - jest nieczynna, bo znowu koronasyf, ale ponoć ma zacząć znów działać od następnego weekendu. Po opuszczeniu Farmy rozstaliśmy się z jedną osobą, która musiała o 17 zameldować się przy kompie, i w piątkę pojechaliśmy do Maciejowic na pizzę. Po obiedzie pożegnaliśmy kolejne osoby i w trójkę ruszyliśmy już w kierunku bazy.
Po drodze w pierwszym etapie wycieczki przydarzył mi się niestety flak. Wpakowaliśmy się w żwirową drogę, a szosowe opony i dętki takiej nawierzchni nie lubią. No i kapeć... Dobrze, że byli wśród nas fachowcy, którzy zmieniają dętkę w kilka minut, ja się z tym zawsze morduję co najmniej pół godziny. Jazda na cienkich oponkach jest super, bo rower po prostu śmiga, niemniej to częste łapanie gum to coś, co mnie martwi. To już drugi mój flak, odkąd mam ten rower, a był on używany bardzo mało. Niemniej Niebieściuch jest SUPER. Jest leciutki, więc włożenie go do samochodu to dziecinna igraszka w porównaniu z załadowaniem dużego białego. Jest szybki, a pedały chodzą ulralekko, więc ten rower po prostu płynie. Poezja!



Gdzieś za Łaskarzewem...




Niebieściuch odpoczywa przed pizzerią w Maciejowicach, a my w środku zajadamy.




Między Maciejowicami a Łaskarzewem. Taka rzeczka, a na jej powierzchni unosi się plastikowa butelka (nie widać jej, bo skadrowałam zdjęcie tak, aby nie pokazywać przejawów buractwa polskiego narodu). Warto dodać, że przyłbica na rowerze sprawdza się świetnie. Nie dość, że spełnia warunki rozporządzenia dot. obowiązku zasłaniania twarzy, to jeszcze a) chroni przed wiatrem, b) robale nie odbijają się od twarzy. Zdaje mi się, że po koronasyfie nadal będę jej od czasu do czasu używać. :-)



Na sushi

Piątek, 22 maja 2020 | dodano: 24.05.2020

Umówiłam się z kumpelą na sushi u niej w domu, więc dosiadłam małego czerwonego rowerku (duży biały jest w serwisie). który choć jest mały, to śmiga całkiem szybko. Odkryłam przy okazji bardzo prostą drogę dojazdu do koleżanki. Obżarłyśmy się tym sushi jak bąki i droga powrotna była już ciut przyciężka ;-) Jazda trasą rowerową wzdłuż mostu Siekierkowskiego za dnia jest bardzo przyjemna, bo wokół jest bardzo zielono i niemal zero zabudowań, jednak po zmroku nie czuję się tam zbyt komfortowo: wokół żywego ducha, ciemno jak w d...ie, słowem - jest mocno niefajnie. Ale to najkrótsza droga z roboty (do której na razie nie jeżdżę) i od tej koleżanki.



Karkołomna wyprawa po piwo

Czwartek, 21 maja 2020 | dodano: 22.05.2020

Aż dziw bierze, że od czasu zamieszkania w nowym miejscu (za dwa dni będą to trzy miesiące) nie uzupełniłam zapasów piwa. ;-) Niedawno odkryłam, że stosunkowo niedaleko mnie jest sklep Outlet Piwny, w którym są przeróżne piwa rzemieślnicze, które akurat lubię najbardziej, więc postanowiłam wybrać się tam, ale nieco okrężną drogą - najpierw pojechałam na pierwsze w tym roku lody.
Coś mi się ubzdurało, że Outlet Piwny jest przy ul. Patriotów 115. Jadę więc i szukam tego numeru, aż tu nagle... Kiedyś tą ulicą Patriotów po prostu się leciało prosto, bez żadnych szykan, ale właśnie w tym miejscu buduje się południowa obwodnica Warszawy i żeby polecieć prosto ul. Patriotów, trzeba narobić zawijasów. No więc jadę i po pokonaniu tych serpentyn okazało się, że nr 115 jest jednak przed obwodnicą. No to wracam. Patrzę - a tu numer sporo poniżej 115. Wyciągam telefon, żeby sprawdzić adres tego sklepu, i co się okazuje? Numer 115 wypada akurat tam, gdzie jest budowa obwodnicy, a sklep jest pod numerem 195. I znów muszę się przedzierać przez te serpentyny.
Dotarłam wreszcie do sklepu i potem bocznymi drogami (przy okazji odkryłam ładne okolice) dotarłam na swoje osiedle. BTW, moim marzeniem jest domek w jakimś ładnym miejscu, kiedyś musi się ono spełnić, bo odgłosy dobiegające z mieszkań sąsiadów są wielce frustrujące).
I na koniec dwa spostrzeżenia.
1. Przerzuciłam się z maseczki na przyłbicę - o wieeeele lepsze rozwiązanie na rower, ale nie tylko. Komfort użytkowania jest po prostu nieporównywalny.
2. Lockdown absolutnie nikomu nie służy, jeśli chodzi o kondycję fizyczną (psychiczną zresztą też). Jak teraz nie jeżdżę do pracy, znacznie rzadziej dosiadam roweru. Po powrocie z tej wycieczki rypnęłam się na wyro i mnie zmogło, jakbym wcześniej przewaliła łopatą tonę węgla... Normalności, wróć!!!



Wycieczka na smutno

  • DST 23.00km
  • Sprzęt duży biały
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 25 kwietnia 2020 | dodano: 25.04.2020

Dzisiaj pogoda jakaś taka jesienna mimo wiosny - chłodno, wietrznie i pochmurno. Mimo wszystko ruszyłam tyłek i pojechałam trochę poeksplorować okolice mojego miejsca zamieszkania i sprawdzić, co ciekawego znajduje się w jego takim trochę dalszym pobliżu. ;-) Odkryłam sklep ogrodniczy rzut beretem od domu, fajnie, kupię sobie jakieś kwiaty do chaty. :-) I trochę dalej jest Carrefour Express, który jakoś wolę od Biedry.
Podczas tej jazdy doskwierał mi brak moich poziomych znajomych obok. Nie wiem, kiedy będzie można zrobić jakąś wycieczkę w większym gronie. Gadki rudego ministra nie napawają optymizmem. Coś mówił, że szczyt epidemii w Polsce może przypaść na listopad... CO KURŁA?! A zresztą niech sobie politycy wsadzą swoje prognozy wiadomo gdzie. Jednego nie kumam: jak to jest, że u nas wciąż jeszcze nie ma szczytu epidemii, a w Czechach już był? Ogólnie to ostatnio cholernie doskwiera mi samotność. No nie podoba mi się ta społeczna izolacja i już.
I jeszcze jedno odkrycie na koniec: ul. Panny Wodnej. Totalna pustynia ledwie 10 km od centrum Warszawy. Ale jeszcze parę lat i wyrosną przy niej osiedla.
A, no i jazda rowerem w masce to jednak kicha po całości. Mam trudności z oddychaniem nosem i w zaczerpywaniu nim głębokich oddechów nawet w stanie spoczynku, a co dopiero podczas wysiłku. Próbuję oddychać nosem, ale jest ciężko. A przy oddychaniu ustami maska momentalnie wilgotnieje. Dobrze, że wzięłam na tę wycieczkę drugą na zmianę.



"Świat już NIGDY nie będzie taki sam"

  • DST 26.00km
  • Sprzęt duży biały
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 23 kwietnia 2020 | dodano: 23.04.2020

Dzisiaj mijają dwa miesiące, jak mieszkam już na swoim. Z tej okazji zrobiłam sobie małą wycieczkę. Jakaż to radość móc znów sobie swobodnie poszaleć na rowerze po ponad miesiącu siedzenia w chałupie! :-D Słońce, ciepełko, umiarkowany wiatr - to jest to!
Postanowiłam zobaczyć, jak się buduje południowa obwodnica Warszawy oraz odwiedzić Józefów, jedno z tych miejsc na ziemi, w których zostawiłam swoje serducho (wynika z tego, że mam więcej serc niż krowa żołądków ;-)). "Świat już NIGDY nie będzie taki sam. Ten peron odjechał" - stwierdził ostatnio mój kolega. Coś w tym jest... Obwodnica rośnie - ten kawałek ziemi wygląda już zupełnie inaczej niż jeszcze kilka miesięcy temu. Gospodarzę już sobie sama na swoim. Z przyjaciółmi i znajomymi kontaktuję się tylko online lub telefonicznie. Nie wyskoczę gdzieś dalej w Polskę. I tak dalej.
Dziś tak sobie pomyślałam, że mam ostatnio silne poczucie tymczasowości wszystkiego. Możliwe, że miejsce, w którym obecnie żyję, też jest tymczasowe. Mam również nadzieję (jak każdy), że obecne ograniczenia też się wpisują w ten "trend" tymczasowości... A już na pewno tu na ziemi jesteśmy tylko przejazdem.



Tak się buduje, tak się zmienia...



Infrastruktura rowerowa jeszcze bardzo niegotowa, rozbebeszona, poszatkowana.



Tam, gdzie kończy się Wał Miedzeszyński, a zaczyna ul. Nadwiślańska, jest już porządnie.



Na ul. Mozaikowej wygląda to tak.



Ul. Frezji w Radości. Zdjęcie dedykowane mojej koleżance, której suczka rasy berneński pies pasterski ma na imię Frezja.
A mnie jest ciut gorąco w tych majtkach na twarzy...



Jak pachnie normalność

Czwartek, 16 kwietnia 2020 | dodano: 17.04.2020

Dzisiaj po raz pierwszy od już nie pamiętam kiedy wyprowadziłam rower na dłuższy spacer niż tylko do pobliskiej (ok. 300 m) Biedry czy ciut mniej pobliskiego (ok. 2 km) Lidla. Tzw. ważna życiowa potrzeba była :-) Pojechałam bowiem po odbiór samochodu z naprawy. Ach, jak cudownie jest posmakować ciut wolności, ciut - bo od tego dnia oficjalnie "aresztowano" nam twarze. Uzbroiłam się więc w maskę 3M Aura 9322+, dosiadłam małego czerwonego rumaka (wzięłam ten rower, żeby móc go potem wygodnie upchnąć do samochodu) i pomknęłam ku przygodzie, a konkretnie ku Okęciu. Po drodze popatrywałam, czy gdzieś nie czyha na mnie w krzakach policja, w razie czego to ja mam ważną życiową potrzebę :-)
Kiedy jechałam wzdłuż Doliny Służewieckiej, trąbnął na mnie przyjaźnie chłopak jadący ulicą samochodem, pomachał do mnie i pokazał kciuk w górę. Odmachałam mu i pojechałam dalej. Po kilku kilometrach niespodzianka - gdzieś w okolicy ul. Rzymowskiego usłyszałam: "Hej, to znowu ja!". Był to ten sam chłopak, który mnie mijał wcześniej. Zapytał, jak mi się jedzie w masce. Odpowiedziałam, że tak sobie, mogłoby być lepiej. W gruncie rzeczy nie było tak źle: oddychało się całkiem przyzwoicie (niestety w głównej mierze ustami, bo mam wiecznie zapchany nos, pamiątka po wrześniowym zapaleniu zatok), twarz się specjalnie nie pociła.
Po drodze naliczyłam aż 19 osób bez masek, a także trzy razy natknęłam się na policję, ale nic ode mnie nie chciała.
Pogoda była fantastyczna, tylko chwilami wiał okrutny mordewind, a dodatkowym utrudnieniem był flak, którego złapałam, mając jeszcze ok. 3 km do celu. Na tym flaku jakoś się doturlałam do warsztatu. Niestety przy małym rowerku nie wożę pompki ani dętki na zmianę, no cóż, uczymy się na błędach, choć lepiej na cudzych niż własnych. ;-)
A od poniedziałku będzie można swobodnie wychodzić na rower lub pobiegać, można będzie chodzić do parku i do lasu! No nareszcie znoszą te durne zakazy!



Wstąpił do piekieł, po drodze mu było

  • DST 24.50km
  • Sprzęt duży biały
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 8 lipca 2019 | dodano: 08.07.2019

Dzisiaj postanowiłam dostać się na Ochotę, gdzie pracuję, przez... Pragę Północ/Gocław i Dolny Mokotów. Chciałam bowiem nakręcić trochę kilometrów dla Tour de Fundacja (patrz mój wpis z 5 lipca). Odpaliłam aplikację i ruszyłam. Dzisiaj było pochmurno i zimno, ale przynajmniej nie padało, więc warunki na rower znośne. W tamtą stronę miałam wiatr w plecy, więc ciągnęło się elegancko, a na moście Siekierkowskim już wiatr boczny, więc trochę trudniej, momentami wiało tak, że uszy zawijało. A droga do roboty już w mordewindzie.
Na miejscu jednak się okazało, że aplikacja nie zapisała mi tych 20 km... SZLAAAAG! Napisałam do operatora apki z pytaniem, czy jest możliwe ręczne dopisanie mi tych kilometrów. O 5 km bym się nie chandryczyła, 20 to też kropla w morzu potrzeb TdF, która od dwóch tygodni kotwiczy na czwartym miejscu w rankingu... ale dla mnie to już spora strata.



Na rybkę do Walendowa

  • DST 89.00km
  • Sprzęt duży biały
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 6 lipca 2019 | dodano: 08.07.2019

(do uzupełnienia - i zrobię to, obiecuję! To była piękna wycieczka i mam piękne zdjęcia, więc wstyd by było tego nie opisać!)



Na działkę i z powrotem

  • DST 42.00km
  • Sprzęt duży biały
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 5 lipca 2019 | dodano: 07.07.2019

Powtórka trasy z czwartku 4 lipca, z tym że z powrotem jechałam nie Wałem Miedzeszyńskim, ale przeciwległą stroną, rozmyślając sobie po drodze, gdzie bym chciała zamieszkać. Bo czeka mnie szukanie własnego miejsca na ziemi. Musi być wystarczająco obszerne, żeby tam zmieścić moje rowerki :-) A ja muszę się tam dobrze czuć. Czyli: żadnej wielkiej płyty, żadnej betonowej pustyni. Wokół ma być zielono i blisko do lasu. Tak mi dopomóż Bóg!